piątek, 16 marca 2018

podsumowanie | październik 2017 | VB

W tym momencie płaczę, bo muszę wypisać wszystkie te książki, a zdecydowanie w tym momencie nie mam na to ochoty. No nic, trzeba się barć do pracy i nadrobić te okropne zaległości, które sobie ostatnio zrobiłam. Wiem, że nieco się spóźniłam z tym podsumowaniem ale chce dopiąć te wszystkie comiesięczne rzeczy, które powinnam opublikować już dawno temu...

Book haul będzie osobno, ponieważ nie jestem w stanie wypisać tych wszystkich książek. Podzielę go prawdopodobnie na miesiące, żeby rozłożyć to sobie na kilka tur, bo to będzie ciężkie.


W październiku przeczytałam tylko trzy książki i to był powód, dla którego nie zrobiłam od razu podsumowania tego miesiąca. Wydawało mi się, że to za mało na cały post i tak jakoś skończyło się na tym, że teraz mi się nawarstwiło...

"Złodziejka książek" Markus Zusak - czyli coś fenomenalnego. Pierwszą połowę czytałam jakieś trzy dni, a potem jak przysiadłam, to trzeciego dnia skończyłam wszystko. To było tak piękne, że nie potrafię tego opisać. Bardzo spodobał mi się styl Zusaka i to, w jaki sposób poprowadził fabułę. Jestem zdecydowanie na tak i polecam każdemu! Niebawem napiszę o niej kilka słów więcej (mam nadzieję).





"Papierowe miasta" John Green - październik był miesiącem dobrych, wręcz bardzo dobrych książek. Zakochałam się w Greenie, chociaż jeśli mam być szczera Papierowe miasta podobały mi się na chwilę obecną najmniej i nie podejrzewam, żeby to miało się jakoś wielce zmienić, bo od tego autora zostały mi do przeczytania dwie książki. Nie wiem, czy z napiszę o tej książce coś więcej niż tutaj, gdyż mam pewne zamiary co do twórczości Greena, ale czas pokaże.

"Gwiazd naszych wina" John Green - zrobiłam sobie drobną powtórkę z rozrywki i po raz kolejny przeczytałam tę książkę. Muszę sobie zacząć zapisywać, ile razy przeczytałam tę powieść, bo wydaje mi się, że to z piąty raz, ale nie dam sobie głowy uciąć. Liczba moich powtórek tej książki mówi chyba sama za siebie. Uwielbiam GusaHazel i wszystko, co jest związane z Gwiazd naszych wina.



Jakby to jest koniec tego podsumowania. Wypada słabo, ale dalej będzie jeszcze tylko gorzej, więc cieszmy się z małych rzeczy.

Dziękuję za uwagę!

VB

piątek, 16 lutego 2018

DZIEWCZYNA Z BROOKLYNU | Guillaume Musso | VB #8

Zazwyczaj nie sięgam po kryminały, thrillery i tego typu literaturę. Nie znałam wcześniej pana Musso i jakoś szczególnie nie ciągnęło mnie do jego książek. Do wczoraj, kiedy to skończyłam "Dziewczynę z Brooklynu".



Znany i szanowany pisarz, którego książki dobrze się sprzedają, a ludzie chcą więcej i więcej, Raphaël za trzy tygodnia ma wziąć ślub z kobietą swoich marzeń. Niestety podczas pobytu na Lazurowym Wybrzeżu mężczyzna dowiaduje się szokującej prawdy o swojej wybrance i nie wszystko przebiega, tak jak powinno. Jego niedoszła żona ucieka, a on mimo odkrytej przed chwilą tajemnicy stara się ją odnaleźć. Z pomocą przychodzi mu jego dobry znajomy, były policjant i sąsiad Marc. Razem starają się dowiedzieć jak najwięcej na temat Anny i jej przeszłości, którą kobieta ukrywała przed swoim partnerem przez cały czas trwania ich związku.







Musso opowiada nam niewiarygodną historię, która z każdą stroną staje się coraz bardziej szczegółowa, zagmatwana i rozległa. Okazuje się, że sprawa sprzed dziesięciu lat nie została rozstrzygnięta w odpowiedni sposób i to, co od początku wydaje się oczywiste, w rzeczywistości takie nie jest. Poza tym podczas amatorskiego śledztwa, które zaczyna prowadzić Raphaël, wraz ze swoim przyjacielem Marciem dowiadujemy się ilu osób, dosięgnął tak naprawdę jeden incydent. Główna oś fabularna to rozgrzebywanie przeszłości kobiety, którą kocha mężczyzna, aby dojść do tego, gdzie znajduję się obecnie i jak do niej dotrzeć.






Autor splótł ze sobą losy kilku osób i zrobił to w tak nieoczywisty sposób, że nie dało się domyślić, co zamierza, dopóki nie wyciąga na wierzch kolejnych i kolejnych faktów. Bardzo podobało mi się przedstawienie poszukiwań i prowadzenia śledztwa. Kiedy wyobrażam sobie pracę detektywów, wygląda właśnie w ten sposób. Setki przeczytanych dokumentów, hektolitry kawy i nieprzespane noce.


Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Wydają się prawdziwi. Mają wady, ale nie brakuje im również zalet. Łatwo wyobrazić ich sobie w realnym życiu. Relacje między nimi również przedstawione są w rzeczywisty sposób. Musso pokazuje to wszystko bez idealizowania, bez stereotypów i przede wszystkim tak jak mogłoby wyglądać na prawdę.






Styl Musso jest bardzo dobry. W przejrzysty i ładny sposób opisuje wydarzenia i miejsca. Książkę czyta się przyjemnie. Akcja pędzi, autor nie daje nam czasu na wytchnienie. Non stop dzieje się coś istotnego dla ostatecznego rozwiązania sprawy. Zostajemy zasypani dużą ilością szczegółów, z których część okazuje się później kluczem dla rozwiązania tajemnicy. Nie dostajemy też wszystkiego na tacy.






Podsumowując, bardzo polecam "Dziewczynę z Brooklynu". Jest to naprawdę bardzo dobra i wciągająca książka, której wręcz nie da się odłożyć.

Dziękuję za uwagę!

VB

czwartek, 8 lutego 2018

Czytelnicze nawyki book tag | VB

W dzisiejszym poście dowiecie się nieco o moich książkowych przyzwyczajeniach. Myślę, że jest to bardzo dobry sposób żeby lepiej się poznać. Mam nadzieję, że tag Wam się spodoba i serdecznie zapraszam do czytania!

1. Czy masz w domu konkretne miejsce do czytania?

Zazwyczaj czytam w łóżku, ale uwielbiam siedzieć po prostu na podłodze. Generalnie czytam wszędzie tam gdzie mogę i staram się nie ograniczać, ale zawinięcie się w kołderkę z ulubioną książką, jest cudowne.

2. Czy w trakcie czytania używasz zakładki, czy przypadkowych świstków papieru?


Zazwyczaj używam jako zakładki używam zestawu zakładek indeksujących więc nie używam zbytnio zakładek, lecz bardzo je lubię i kiedyś po wyborze książki do czytania musiałam podejmować jeszcze tę ogromną decyzję odnośnie zakładki.

3. Czy możesz po prostu skończyć czytać książkę? Czy musisz dojść do końca rozdziału lub okrągłej liczby stron?


Zazwyczaj po prostu lubię dokończyć zdanie. Jeśli mam więcej czasu, ale nie chcę siedzieć nad powieścią godzinami (mam tak zazwyczaj wieczorem) to albo zaznaczam sobie znacznikiem miejsce, w którym kończę lekturę, albo faktycznie staram się zakończyć rozdział. Ogólnie rzecz biorąc to podczas szybkiego czytania w biegu albo szkole nie zwracam na to uwagi, a nawet jeślibym zwracała to trzymanie się postanowienia o doczytaniu rozdziału mogłoby być dość ciężkie. Czasami mam tak, że staram się kończyć na parzystej stronie ale to tylko kaprys, nie czuję wewnętrznej potrzeby postrzegania tego jako zasady w moim czytelniczym życiu.

4. Czy pijesz albo jesz w trakcie czytania książki?


Codziennie rano, nie zależnie od tego czy jest szkoła czy są wakacje, piję kawę przy książce. W weekendy i dni wolne zdarza mi się jeść śniadanie przy lekturze. Czasami też coś pochrupię, ale wiadomo, robię tego typu rzeczy tylko przy egzemplarzach należących do mnie.

5. Czy jesteś wielozadaniowa? Potrafisz słuchać muzyki lub oglądać film w trakcie czytania?


Często słucham muzyki podczas czytania. Zazwyczaj są to soundtracki z filmów, a już szczególnie lubię dobrą książkę z playlistą z jakiegoś musicalu. Jeśli chodzi o fimy bądź seriale to niestety nie ma takiej opcji. Kiedy już coś oglądam to obserwuję wszystko a nie wybiórcze sceny.

6. Czy czytasz jedną książkę, czy kilka naraz? 


Staram się czytać jedną, ale nie zawsze mi to wychodzi. Kiedy jestem w trakcie czytania jakiejś cegły to zazwyczaj nie biorę jej do szkoły tylko biorę ze sobą coś lżejszego i dzięki temu odciążam nieco moje plecy. 

7. Czy czytasz w domu, czy gdziekolwiek?


Gdziekolwiek i w domu. Nie ma to dla mnie znaczenia. Lubię czytać podczas podróży i rano, jak już wcześniej wspominałam, przy kawie, przyjeżdżam też wcześnie do szkoły i często czekam na lekcję i tam też lubię czytać. Nie ważne jest miejsce, ważna jest książka.

8. Czytasz na głos czy w myślach?


W myślach, ale lubię czytać niektóre fragmenty na głos. Generalnie chciałabym kiedyś nagrać audiobooka, więc to chyba dlatego,

9. Czy czytasz naprzód poznając zakończenie? Pomijasz fragmenty książek?


Nie, ale niestety czasami kiedy sprawdzam ile dokładnie stron ma książka zdarzy mi się przeczytać fragment zakończenia. Zazwyczaj staram się nie przywiązywać do tych słów uwagi i najlepiej o nich zapomnieć. Co do pomijania fragmentów to staram się nie, ale czasami faktycznie to robię. Czasami nieświadomie kiedy wyłączam się, a potem nie wracam do niezrozumianego fragmentu, a niekiedy wręcz przeciwnie kiedy to przelatuję wzrokiem przez tekst oczekując jakiś ciekawych fragmentów.


10. Czy zaginasz książkom grzbiety?

Czasami tak, ale w większości przez przypadek. Na półce mam może dwie albo trzy książki ze złamanym grzbietem, które "zniszczyłam" celowo.

Mam nadzieję, że post Wam się spodobał. Jakie są Wasze książkowe przyzwyczajenia? 
Oczywiście jeśli macie bloga albo kanał na youtube to koniecznie zróbcie ten Tag.

Dziękuję za uwagę!

VB

środa, 7 lutego 2018

KRUCZY CYKL | Maggie Stiefvater | VB #7

Zbiorcze recenzje wydają się twardym orzechem do zgryzienia, dlatego pomyślałam, że może zrobię to dzisiaj w innej formie. Mianowicie mam dla Was 10 powodów, dla których warto przeczytać "Kruczy cykl" autorstwa Maggie Stefvater.


1. Fabuła

Oczywiście w książce lub serii jedną z ważniejszych rzecz (najważniejszą) jest fabuła. Niekiedy kuleje, niekiedy ma dziury i coś powstaje z niczego, a innym razem, jest po prostu cudowna. Jeśli mam być szczera a z założenia mam, bo po co zakładałabym bloga) to Kruczy Cykl pod względem tego, co się w nim dzieje wyróżnia się i to znacznie na tle innych książek i to nie tylko młodzieżowych. Wydaje mi się, że to, w jaki sposób została poprowadzona główna oś historii sprawia, że książka jest taka wyjątkowa. Każdy, kto czytał choć jedną część Kruczego Cyklu, wie co mam na myśli. Maggie Stiefvater nie zalewa nas falą wydarzeń i akcji płynącej z prędkością światła. Wszystko, co się dzieje, jest opisywane z dokładnością i dbałością o najmniejsze szczegóły tak, aby czytelnik niczego nie przegapił. Dlatego wydarzenie przedstawione na kartach każdej z części tej serii toczą się wolną, ale w taki sposób, że niesamowicie to wciąga. Autorka pokazuje nam życie czwórki nastoletnich chłopców i jednej dziewczyny, których w pewnym momencie łączy przyjaźń i wspólny cel. Blue mieszka w domu wypełnionym wróżkami. Adam, GanseyRonan i Adam to chłopcy uczący się w prestiżowej, prywatnej szkole. Z pozoru tej piątki osób nic nie łączy, ale kilka sytuacji sprawia, że mają wspólny cel do zdobycia i zostają ze sobą powiązani. Fabuła jest rozbudowana i przede wszystkim ciekawa!

2. Ciekawy główny wątek


Poszukiwanie śpiącego, starożytnego, duńskiego króla. Brzmi ciekawie? Bo właśnie to jest główny wątek Kruczego Cyklu. Nietuzinkowy i pomysłowy. Przez cztery tomy główny wątek, który czasami schodzi na drugi plan, dodaje niesamowitego klimatu. Od samego początku wiemy, po co to wszystko, jaka jest stawka. Główny wątek wygrywa w tej książce.




3. Styl pisarki


Powiem tak. Styl Stiefvater jest połączeniem kunsztu Tolkiena oraz lekkiego stylu Jojo Moyes. Uważam, że książka napisana została przede wszystkim dobrze, ale też śmiało mogę rzec, że jest to ładny i rozbudowany język, który zachwycił mnie od pierwszych stron. 

4. Wspaniali bohaterowie


To, co autorka robi, wprowadzając do swojej powieści tych wszystkich bohaterów, jest nie do opisania. Niezaprzeczalnie w Kruczym Cyklu możemy zetknąć się z najlepszymi i najlepiej wykreowanymi bohaterami, jeśli chodzi o fantastykę młodzieżową. Są tak realni, kochani, zabawni i po prostu nie da się ich nie lubić. Gwarantuję Wam, że jeśli kiedykolwiek będziecie robić swoją TOP'kę ulubionych postaci, bądź już takową macie, wskoczą oni na pierwsze miejsca. Poza tym relacje, jakie są pomiędzy Blue, Noah, Gansey'em, Adamem, Ronanem i całą resztą są nie do opisania. Mają takie prawdziwe, ludzkie i przepełnione normalnymi emocjami relacje, że niekiedy mam wrażenie, że czytając KC, czytam pamiętnik. Mam wrażenie, że to na prawdę się wydarzyło!

5. Stopniowe budowanie świata


Kruczy Cykl opiera się na powolnej akcji. Broń Boże nie piszę tego, aby kogokolwiek zniechęcać. Stwierdzam to dlatego, żeby ktoś, kto uwielbia wybuchy, mieszaninę wydarzeń, krew płacz i flaki nie brał się za czytanie tej serii. Krew, flaki, płacz i mieszanina wydarzeń również się pojawią, ale nie na samym początku i to trzeba podkreślić. To nie jest książka, przy której lekturze nie będziecie wiedzieli, z której biją. Tutaj powoli brniecie przez akcję, dowiadując się nowych rzeczy, mając czas na przemyślenie tego, co stało się kilka stron wcześniej. Dużo jest tutaj rozmów i opisów przeżyć (opierających się w dużym stopniu na uczuciach), ale nic z powyżej wymienionych nie jest wadą. To jak najbardziej zalety, dokładnie tak samo, jak powolne, stopniowe budowanie świata. Dlaczego? Przede wszystkim nie jesteśmy wrzuceni w sam środek ryjących mózg wydarzeń i myślę, że to duży plus. W tej powieści pod koniec dzieje się tak dużo dziwnych, nieco psychicznych rzeczy i tak często obrywamy zmieniającymi wszystko informacjami, że mam wrażenie, iż większość czytelników nie zabrała się za tę książkę, gdyby opisane były na pierwszych stronach. Nie powiem, że Kruczy Cykl jest trudny do zrozumienia, ale nie stwierdzę również iż tak nie jest, bo mówiąc szczerze, mimo iż przeczytałam dokładnie poprzednie trzy tomy, kilka razy podczas lektury ostatniego, nie do końca wiedziałam, co się dzieje i co mam o tym myśleć.





6. Ronan Lynch


Przepadłam. W momencie, w którym autorka przedstawiła nam Ronana, po prostu zginęłam. Może źle to zabrzmi, ale przemawia do mnie jego osobowość i tak jak Adam i Gansey nie zawsze go rozumieli, ja wiedziałam, o co mu chodzi praktycznie zawsze. Lynch to po prostu ktoś z kim w realnym życiu zdecydowanie bym się trzymała. Nic na to nie poradzę, taka moja natura.

7.Wyważenie


Równowaga zachowana jest praktycznie wszędzie. Począwszy od tego, ile magii stopniowo wprowadza się do zwykłego świata, tak aby zapoznać nas z zasadami, na jakich działa, do ilości rozdziałów z perspektywy danej osoby. Niczego nie jest za dużo i to się chwali. Bardzo podobało mi się, to jak autorka dozuje niektóre rzeczy i jak bardzo dba o to, żeby nie było takiego słownego przepychu. Nic nie jest opisane na wyrost i nic nie występuje w nadmiernej ilości. Mam nadzieję, że zrozumieliście, o co mi chodzi.

8. Szczegółowość


Autorka dużą wagę przywiązywała do indywidualności danych postaci. Dawała im tak niepowtarzalne cechy, że kiedy usłyszeliśmy/przeczytaliśmy słowo "rzemyk" od razu kojarzyło nam się z Ronanem. Takie szczegóły bardzo zbliżają do wyimaginowanych postaci i pozwalają nam wejść w świat jeszcze bardziej, przynajmniej ja je tak odbieram. Takie cechy charakterystyczne danych osób albo miejsc zawsze cieszą i pomagają się zżyć i myślę, że za kilka lat, kiedy natrafię na jakieś takie małe nawiązanie do Kruczego Cyklu w książce, filmie, serialu bądź innym miejscu od razu będę rozumiała, o co chodzi. Ten cykl jest bardzo prywatny. Chyba każdy odbiera go inaczej, wczuwa się w to w zupełnie inny sposób i mniej lu bardziej przywiązuje się do bohaterów. Ja dosłownie poczułam się, jakbym weszła w świat, poznała tych ludzi, a wspominanie tej książki, to rzeczy, które obserwowałam w realnym życiu. To chyba jedna z większych zalet tej powieści, wręcz wymusza zaangażowanie i później tęskni się za Gansey'em, Blue i całą resztą.

9. Oprawa graficzna


Nie znam osoby, która nie zachwycałaby się okładkami tej serii. Są wprost przepiękne, nie wspominając już o szkicu liniach mocy na początku każdego rozdziału. Wszystkie książki prezentują się mistrzowsko.





10. Papier (głupio to brzmi ale nie mogłam się powstrzymać, kocham ten papier!)


Papier, na jakim wydrukowano cały "Kryczy cykl" to mistrzostwo i strzał w dziesiątkę. Cienki, ale nie za cienki i jeszcze do tego nie do końca czarne listery. Zakochałam się! Dosłownie! Dzięki takim z pozoru nieistotnym rzeczom książki z tego cyklu czytało mi się zdecydowanie lepiej.


To by było na tyle, jeśli chodzi o Kruczy Cykl. Mam nadzieję, że taki typ przedstawienia serii Wam się spodobał i może ktoś zainteresował się powieściami Maggie Stiefvater (albo skończył czytać serię- mówię tutaj o konkretnej osobie, która wie, że myślę o niej w momencie pisanie tych słów). Napiszcie koniecznie, jeśli czytaliście, jak Wam się podobało, a jeśli nie to czy zamierzacie i oczywiście nie zapomnijcie podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i odczuciami względem tego zbioru zalet Kruczego Cyklu.



Dziękuję za uwagę!

VB

niedziela, 3 grudnia 2017

WŁADCZYNI MROKU | K. C. Hiddenstorm | VB #6

Zapraszam bardzo serdecznie na pierwszy post po dłuższej przerwie. "Władczyni Mroku" jest dla mnie książką wyjątkową. Nie tylko dlatego, że jej fabuła i wykonanie jest cudowne, ale też dlatego, że dostałam ją od samej autorki i mam do niej duży sentyment, jako że jest moją pierwszą współpracą. Pierwszy egzemplarz, jaki dostałam do recenzji, okazał się naprawdę bardzo dobrą książką. Mówiąc szczerze, od kilku ostatnich dni nieustannie ją wszystkim polecam. Lecz o czym tak naprawdę opowiada "Władczyni Mroku"?



Trudno opisać fabułę tej książki bez spojlerów, ponieważ powieść tak naprawdę zaczyna się po dość dużym zwrocie akcji, lecz postaram się to nakreślić, jak najlepiej się da. Autorka przedstawia nam dwie historie dziejące się równolegle i niekoniecznie zawsze w tym samym czasie. Jedna z nich to życie letniej kobiety o imieniu Megan Rivers, która przez całe życie musiała znosić niepokojące i dziwne rzeczy, które działy się w jej życiu. Kobieta dość często widywała dziwne skrzydlate istoty, miała nieco przerażające wizje, których sama nie rozumiała, lecz wszystko i tak zrzuciła na uraz po wypadku swoich rodziców oraz amnezję, która odebrała jej pierwsze lata z życia. Wszystko pogarsza się po tym, jak zostaje wyrzucona z pracy (pracowała w redakcji głupawego pisemka i naraziła się szefowi, oblewając go wrzątkiem) i postanawia oddać się swojej pasji. Wszystko powoli zaczyna wymykać się jej spod kontroli, a sprawy nabierają tempa, kiedy zaczyna pracować u tajemniczego Nicholas'a Marlow'a.
Druga opowieść toczy się w Piekle gdzie Lucyfer oraz jego ukochana Lilith toczą piekielnie szczęśliwe życie, delektując się władzą nad krainą krwią i lawą płynącą. Para często odwiedza Ziemię, aby nieco poznęcać się nad ludźmi i zabrać przy okazji ze sobą kilka dusz. Wiedzie im się dobrze, poddani ich kochają i wszystko wydaje się toczyć idealnie. Aż do momentu, kiedy jeden z diabłów dopuszcza się katastrofalnej w skutkach zdrady, po której już nic nie jest takie samo...



Fabuła jest naprawdę wciągająca, nie mogłam oderwać się od tej książki. Na wykonaniu powieść również nie traci, ponieważ styl pisania autorki to istny majstersztyk. Liczne, niebanalne porównania i piękne epitety wprowadzają nas w ten nietypowo zbudowany świat. Zostajemy wręcz zasypani ilością szczegółów w opisach. Słownictwo bardzo mi się podobało, w szczególności to występujące w Piekle, na Ziemi opisy były wzbogacone dużą ilością przekleństw. Nie przeszkadzało to jednak w lekturze, wręcz dopełniało całość. Nie wyobrażam sobie Megan bez rzucania bluzgami na prawo i lewo.

No właśnie, Megan, czyli chyba jedna z lepiej wykreowanych pierwszoplanowych postaci damskich, o jakich kiedykolwiek czytałam. Jest prawdziwa, ma wady, ale nie brak jej również zalet. Zachowuje się ludzko, pomijając jej dziwne przewidzenia, wizje i tego typu rzeczy nie różni się niczym od normalnych postaci. To chyba jeden z powodów, dla których tak bardzo pokochałam tę książkę. Jest przepełniona realizmem, szczerością. Megan zachowuje się niekiedy wulgarnie i nie elegancko (w szczególności wobec swojego chłopaka), ale jest przy tym również szczera. Czasami do bólu, ale zawsze mówi co myśli i po prostu pokazuje sobą, co czuje. Bohaterowie to w ogóle jest duży atut tej książki. Lucyfer, Archanioły, Azazel i cała reszta to grupa postaci drugoplanowych, które bardzo łatwo polubić. Mimo wszystko nie przywiązałam się do nich aż tak jak do Megan, ale nie jest to na pewno coś złego. Po prostu byli mniej wyeksponowani.


Jedną rzecz wiemy o Megan an pewno. Z perspektywy całej historii nie jest ona pozytywną postacią, tak więc poznajemy wszystkie wydarzenia z perspektywy pewnego rodzaju antagonisty. Powieść pisana jest w narracji pierwszoosobowej, więc możemy bardzo dobrze ją poznać i wniknąć w jej myśli (nie zalecam głębszego zastanawiania się nad sensownością jej pewnych rozważań, można zwariować). Uwielbiam tego typu rzeczy. Zazwyczaj wszystko toczy się wokół nastolatków ratujących świat, a "Władczyni Mroku" to powieść o niemożliwie wręcz niedojrzałej trzydziestolatce, która porzuca wszystko, żeby pisać książkę z przerwami na picie Jacka Danielsa, mówienie do kota i palenie fajek (o narkotykach już nie wspominając). Jest to tak nietypowe i jednocześnie tak typowe, że nie da się nie polubić tej książki.
Oczywiście nie można zapominać o humorze, jakim jest wypełniona "Władczyni". Żartami obrywamy niemal non stop i bywa tak, że przez kilkanaście stron nie ma zdania, w którym nie byłoby ironii albo nutki cynizmu. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie duża część żartów w tej powieści była śmieszna.

Przez 557 stron wszystkim wydarzeniom towarzyszy niesamowity klimat. Nieco mroczny przeplatany śmiechem i żartem i ryjącymi mózg sytuacjami. Nie dostajemy niczego na tacy, wiele rzeczy wychodzi na wierzch dopiero pod koniec powieści. Przez kilkaset stron często zdarza się, że nie wiemy, co aktualnie się dzieje, ale to dodaje jedynie uroku tej książce. Dodatkowo jest dużo nawiązań do popkultury. Często przetaczane są tytuły piosenek i filmów, a najwięcej zdecydowanie jest nazwisk aktorów, a w szczególności pewnego pięknego pana, który tak zupełnym przypadkiem grał Lokiego, czyli moją ulubioną postać ze stajni Marvela.


"Władczyni Mroku" wciąga, wzrusza, śmieszy i daje dużo do myślenia. Nie zawsze to, co wydaje nam się złe, jest doszczętnie przesiąknięte jadem. K. C. Hiddenstorm rozwiewa ten niedorzeczny stereotyp bezkresnego zła i robi to w tak cudowny sposób, że moje serce rośnie.
Dodatkowo wszystko kończy się z pazurem i w kreatywny sposób. Wgniata w fotel, dosłownie i szczerze mówiąc, drżałam z obawy przed tym zakończeniem, bo bałam się, że tak jak książka mi się spodoba, tak ostatnimi stronami będę gardzić. Jednak nie zawiodłam się, zakończenie sprawiło, że moje serce zbiło kilka razy mocniej, a cała powieść spodobała mi się jeszcze bardziej.

Mimo wszystko nie mogę nie wspomnieć o wadach, ponieważ, o dziwo, ta książka takowe również posiada. Nie jest ich jakoś specjalnie wiele, ale no nie da się o nich nie powiedzieć.

Zdecydowanym minusem jest to, że w niektórych momentach miałam wrażenie, że powieść jest nieco przegadana. Niekiedy występowało nieco zbyt dużo opisów szczegółów, a ciągłą retrospekcje bywały męczące. Gdyby tak troszkę wyciąć tych przydługich opisów, książka byłaby krótsza i lepsza, ale, jako że jest to debiutancka powieść, można przymrużyć na to oko.
Dodatkowo w druku pojawiło się kilka błędów. Przeskoki tekstu i literówki. Nie skupiałam się na tym jednak tak bardzo, ale wypadałby oddać tekst do gruntownego sprawdzenia. Książka to książka, nie powinny pojawiać się w niej żadne chochliki drukarskie.

Czy polecam "Władczynię Mroku"? Oczywiście! Jest to jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Plusy zdecydowanie przeważają nad minusami, a sama fabuła to zdecydowanie coś dla każdego fana fantasy i wątków związanych z Piekłem oraz Niebem.

Dziękuję za uwagę!

VB



poniedziałek, 16 października 2017

podsumowanie | wrzesień 2017 | VB

Wrzesień był dla mnie zdecydowanie jednym z trudniejszych miesięcy. Liceum okazało się trudniejsze i bardziej wymagające niż myślałam. Dlatego ostatnio pokazało się mniej postów, ale już wprowadziłam program naprawczy, więc w końcu sprawa powinna się unormować.
Co do moich potyczek czytelniczych to udało mi się przeczytać więcej niż w sierpniu i jestem z tego bardzo zadowolona, ponieważ właśnie to sobie założyłam. A jakie w ogóle były to książki?

O tym za chwilę, lecz najpierw zapraszam na szybki haul. Porozmawiamy chwilkę o tym, jakie booki przywędrowały do mnie we wrześniu, a później szybciutko opowiem o tym, co przeczytałam.


Nowości 


Book Haul


  1. "Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafón
  2. "Chwila/Moment" Wisława Szymborska
  3. "Niecodziennik cały" Jan Twardowski
  4. "Miasto w ogniu" Garth Risk Hallberg
  5. "Wielki marynarz" Catherine Poulain
  6. "Chłopiec na szczycie góry" John Boyne
  7. "Hamlet" William Szekspir
  8. "Makbet" William Szekspir
  9. "Skąpiec" Molier
  10. "Król Edyp" Sofokles
  11. "Antygona" Sofokles
  12. "Moralność pani Dulskiej" Gabriela Zapolska
  13. "Balladyna" Juliusz Słowacki
  14. "Cień Rasputina" Raymond Khoury
  15. "Kilka myśli na Wielkanoc" Jan Twardowski
  16. "Rycerze mrocznej chwały" David Gemmell
  17. "Wojna władców niebios" John Brosnan
  18. "Maria Stuart" Stefan Zweig


Biblioteka Haul

W podsumowaniach, jak dobrze widzicie pojawiła się kolejna kategoria, czyli biblioteka haul. Ostatnio przeprosiłam się z Raczyńskimi i pojawiłam się w bibliotece po dłuższej nieobecności. A co ze sobą przyniosłam?


  1. "Złodziejka książek" Markus Zusak
  2. "Papierowe miasta" John Green
  3. "Memoirs of a geisha" Arthur Golden
  4. "Silk and Steel" Kat Martin


Ebook Haul 

Po raz pierwszy dostałam książkę przedpremierowo i jestem z tego naprawdę dumna, chociaż tak naprawdę niewiele w tym mojej zasługi. Zdobyłam jeszcze kilka innych ebooków, więc stwierdziłam, że podzielę się z Wami również tymi zdobyczami. Nie jest ich szczególnie dużo, ponieważ ostatnio skupiam się na papierowych wydaniach, ale pojawiło się w mojej kolekcji kilka ciekawych tytułów, a w szczególności jeszcze niewydana powieść J. Sterling.


  1. "The Perfect Game. Tom 1. Rozgrywka" J. Sterling
  2. "To" Stephen King
  3. "Edyp w Kolonos" Sofokles


Wrap Up

Książki


"Jak powietrze" Agata Czykierda-Grabowska 3/6 



(Recenzja) Zdecydowanie najgorsza książka przeczytana w tym miesiącu. Nie byłam w stanie dość dobrze wgryźć się w fabułę i skończyło się na tym, że czytałam ją przez prawie dwa tygodnie. Więcej na temat mojego zdania o owej powieści znajdziecie w recenzji.

"Zemsta" Anton Czechow 5.5/6 


Krótkie, zdecydowanie zbyt krótkie i humorystyczne opowiadanie (nie mam pojęcia czy to faktycznie jest opowiadanie) otrzymało ode mnie zaniżoną ocenę tylko i wyłącznie dlatego, że chciałam czytać dalej, a okazało się, że nie ma co...


"Romeo i Julia" William Shakespeare 6/6



Przepadłam doszczętnie. Zakochałam się w tej książce, jak i w innych dramatach, dlatego przez czas najbliższy będą bardzo często pojawiały się w moich podsumowaniach. "Romeo i Julia" to coś niesamowitego. Czytałam po raz kolejny z zapartym tchem, łzami w oczach i szerokim uśmiechem jednocześnie. Zdecydowanie najlepsza książka w tym miesiącu.

"Król Edyp" Sofokles 
4/6 



Kolejna fenomenalna książka. Początek bardzo mnie zaciekawił, środek był nieco nudniejszy, ale końcówka tak mnie urzekła, że od razu zajęłam się szukaniem innych dramatów Sofoklesa (pomijając oczywiście Antygonę). "Edyp z Kolonos
" to mój must read w najbliższym czasie.

"Przebudzenie króla" 
Maggie Stiefvater 4/6



Książka, która mnie autentycznie zawiodła. Z całego Kruczego Cyklu podobała mi się mniej od niej tylko trzecia część, lecz mimo wszystko te książki są nadal na wysokim poziomie. Po prostu nie spodziewałam się zakończenia całej tej historii w tak dziwny sposób, choć tak na prawdę działo sie tam tyle porytych rzeczy, że można było się domyślać. Mimo wszystko książka nie była zła i w sumie cieszę się że ją przeczytałam. 



Filmy


Obejrzałam jeden jedyny film w tym miesiącu, czyli "Kingsman: Tajne służby". Coś cudownego. Nie spodziewałam się, że tak bardzo urzeknie mnie historia Eggsy'ego, ale zakochałam się i uwielbiam ten film bezgranicznie. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się obejrzeć drugą część, ale wcześniej muszę obejrzeć kolejne filmy z mojej listy, a jest ich sporo, a czasu niestety za bardzo nie mam.

Seriale

Napiszę po prostu prosto z mostu, że nic nie obejrzałam, bo nie ma co ukrywać. Leniłam się serialowo w tym miesiącu. Wolałam spędzić trochę czasu nad książką, więc nie czuję szczególnych wyrzutów sumienia.

TBR

Na chwilę obecną chcę w końcu przeczytać "Pana Lodowego Ogrodu. Tom 3" i może sięgnąć po kolejny tom. Na półce czeka również "Klinika śmierci" Harlana Cobena i książka o komunikacji niewerbalnej, którą wypadałoby w końcu przeczytać, bo pożyczyłam ją od nauczycielki PP. Mimo wszystko cieszę się, że mam tyle powieści do zmęczenia i jednocześnie mam na to wszystko ochotę. Zawsze mogło to wszystko iść w drugą stronę i mogłam mieć zupełną blokadę czytelniczą. Chociaż właśnie skończyłam "Papierowe miasta" więc nie jestem pewna, jak to się dalej potoczy...


Dziękuję za uwagę!

VB

niedziela, 1 października 2017

JAK POWIETRZE | Agata Czykierda- Grabowska | VB #5

Nie wrócę do tej książki. Jest to jedna z niewielu powieści mieszczących się w kategorii "Do sprzedania/oddania/pozbycia się". Zastanawiam się, czy nie zacząć robić czegoś w stylu book unhaul, żeby pokazać Wam książki, których nie chcę mieć dłużej na swojej półce i może znajdą się jacyś chętni do kupienia ich/ wymiany... Ale nie o tym dziś mowa. Co tak naprawdę zniechęciło mnie w tej książce i sprawiło, że mój odbiór tej powieści jest taki negatywny? Zapraszam na recenzję.





W "Jak powietrze" przedstawiona nam zostaje historia dwójki młodych ludzi, którzy poznają się w dość nietypowy sposób. Oliwia jest zwyczajną dziewczyną z dobrego domu, skrzywdzoną przez los i niekochaną przez tatusia. Może nie powinnam tego tak bardzo upraszczać, ale właśnie w taki sposób pokazana jest jej osoba. Mała dziewczynka, która jest tak smutna, bo jej ojciec ją odtrącił, gdzie tak naprawdę była to po części jej wina. Jak mogliście już zauważyć, nie przepadałam za główną bohaterką... Była irytująca coraz bardziej z każdą jej kwestią. Ogólnie rzecz biorąc, jest to jedna z tych bohaterek, która niesamowicie irytuje tym, że robi wszystko, tak jak przypuszczamy i nie jest ani trochę zaskakująca. 

Dominik jest za to chłopakiem mieszkającym na Pradze w klaustrofobicznym mieszkaniu wraz z dwójką młodszego rodzeństwa. Z trudem wiąże jeden koniec z drugim i wciąż drży przed kolejnymi wizytami opieki społecznej u niego w domu. Robi wszystko, aby jego siostrze i bratu żyło się jak najlepiej i radzi sobie nawet nieźle patrząc na to, co przeżył.





W momencie, kiedy poznajemy oboje bohaterów, Dominik znalazł się po prostu w złym miejscu o złym czasie i Oliwia prawie go zabija, co zostaje podkreślone oraz przypomniane nam co najmniej kilkanaście jak nie kilkadziesiąt razy. W dość dużym skrócie mówiąc, chłopak ma młodsze rodzeństwo, które musi odebrać z przedszkola, a nie zrobi tego, mając zagipsowaną całą nogę po pachwinę, co również jest wspominane niezwykle często, więc prosi o to sprawczynię całego tego zamieszania. Od tamtej pory Oliwia pomaga mu w opiece nad dziećmi i w sumie na tym skupia się cała fabuła.

Nie wydaje się to być jakąś wyszukaną historią i w sumie nasze pierwsze wrażenie niezbyt nas zawodzą. Powieść za bardzo się nie rozkręca i przez połowę książki się nudzimy, a przez resztę książki płaczemy nad kartami i błagamy o zakończenie tego koszmaru.




Podczas lektury miałam wrażenie, jakby ktoś próbował wcisnąć mi kit, mówiąc, że historia ukazana w owej książce może mieć miejsce. Sam sposób poznania się głównych bohaterów jest mocno nieprawdopodobny. Nie dziwię się, że po przeczytaniu kilku takich książek kobiety mają tak wysokie oczekiwania co do sposobu spotkania po raz pierwszy swojej wielkiej miłości. W tych wszystkich filmach, serialach i książkach najczęściej jest to jakieś wielkie wydarzenie, miłość od pierwszego wejrzenia, ochy i achy, zachwyty nie zachwyty, a niestety rzeczywistość wygląda nieco inaczej.


Autorka ukazuje nam to, w jaki sposób życie dwójki ludzi może w niespodziewany sposób spleść nierozerwalnymi więzami, ale jest to tak sztuczne i wymuszone, że chyba nikt nie wierzy w to, że coś podobnego kiedykolwiek mogłoby się wydarzyć. Po prostu nie! To zbyt niedorzeczne. Normalny człow
iek zadzwoniłby po policję, zaraz po tym, jak jakaś nieco pomylona dziewczyna próbowałaby go zabić i ostatecznie złamałaby mu nogę. W realnym świecie drobna i szczupła dziewczyna raczej nie byłaby w stanie rzucić się na prawie dwa razy większego od niej chłopaka i dodatkowo przewrócić go oraz nieco uszkodzić. Czy tylko mnie wydaje się nieco niemożliwe i po prostu nierealne? Może jestem po prostu czepialska, ale nie umiem inaczej, więc przepraszam






Lektura mi się dłużyła. Niestety jestem bardzo przewrażliwiona na punkcie szybkości czytania książki, więc często marudzę na ten temat, ale w momencie, kiedy czterysta stron zapisanych dużym drukiem czytam jakieś dwa tygodnie, to coś jest nie tak. Wydaje mi się, że każdy opis był rozciągnięty, a to, co można by ująć w jednym zdaniu, było przedstawiane w dziesięciu. Strasznie mnie to irytowało. Takie rozdmuchanie i przesada jest tak denerwująca, że czasami mam ochotę wyrzucić książki pisane takim językiem za okno. Słownictwo nie było wyszukane, zdania bardzo proste, a sam styl autorki niesamowicie mnie irytował. Dodatkowo te "śmieszne" żarty, które miały zapewne wzbogacić nieco zazwyczaj nijakie i nudnawe dialogi między bohaterami, a tak naprawdę sprawiały, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Byłam tak zażenowana, że nie jestem w stanie tego opisać.


Jeśli mówimy już o zażenowaniu, to nie mogę nie wspomnieć o tym, iż zawarcie w opisie stwierdzenia typu "Dominikowi zrobiło się ciasno w spodniach" jest co najmniej niesmaczne, a wręcz odstraszające. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam takie stwierdzenie, nie mogłam w to uwierzyć. Podobne rzeczy pojawiają się miliony razy w fanfiction, które pisane są przez małolaty, ale nie powinny raczej pojawiać się w książce. Według mnie jest to po prostu nie na miejscu. Sceny erotyczne również były wręcz obrzydliwie opisane. Jak można w ogóle opisywać cokolwiek w ten sposób. Może narzekam i tego typu literatura charakteryzuje się owymi cechami, ale po prostu czytałam i nie wierzyłam w to, co czytam. Prawdopodobnie new adult nie jest dla mnie i tyle.





Poza tym książka jest niesamowicie przewidywalna. Od samego początku wiedziałam jak, mniej więcej, się skończy i ze smutkiem muszę przyznać, że miałam rację. Dodatkowo jest pełna szablonów i powiela tyle schematów, że pobiła chyba jakiś niedorzeczny rekord. Dokładnie wiedziałam, jak wyglądały historie poszczególnych bohaterów i w jaki sposób wszystko się potoczy. Nie miałam przez to jakiejś większej przyjemności z lektury. W szczególności, że najlepszy i zarazem jeden z niewielu zwrotów akcji został totalnie skopany i po prostu był nudny. Na początku myślałam, że jeszcze coś będzie z tego plot twistu, ale niestety zawiodłam się i to bardzo. Został poprowadzony w taki sposób, że z czegoś obiecującego zamienił się we flaki z olejem.


                          


Nie mogę jednak non stop tylko wypominać złych cech. Nie znalazłam może jakoś szczególnie wielu plusów, ale jednym z nich na pewno są dzieci, czyli rodzeństwo Dominika. Tak rozjaśniają akcję i są tak przeurocze, że rozpływałam się nad każdym z nich osobno. Wprowadziły trochę życia do tej nieco miałkiej książki.

Mimo wszystko nie polecam tej powieści. "Jak powietrze" jest zdecydowanie czymś nudnym i dłużącym się, a zamiast sprawić Wam trochę przyjemności w wolnej chwili, tylko zirytuje, zanudzi i rozczaruje, gdyż tak beznadziejnej książki dawno nie czytałam.

Oczywiście, jeśli komuś owa powieść przypadła do gustu nie będę jakoś szczególnie protestować. Po prostu wyraziłam swoje zdanie.


Dziękuję za uwagę!

VB